Podsumowujemy lipiec. Nie będę już więcej pisał o kryzysach motywacji, opuszczaniu treningów, modyfikacjach planu, etc. Jest tak. Średnio biegam trzy razy w tygodniu. Robię jeden longrun z reguły w niedzielę, a w tygodniu jeden trening okołobiegowy z elementami siły biegowej oraz jedno rozbieganie.
Wiem, że do maratonu mnie to jakoś ekstra nie przygotuje, ale za to mam totalną radochę z biegania szybkich 200m/400m na bieżni. Widać zmianę podejścia… Powiesz 'leń’, 'nie chce mu się biegać’. Ja powiem, że chcę najpierw się wzmocnić i pobiegać szybciej. A maraton w tym roku i tak pobiegnę.
Zaczynamy podsumowanie tego gorącego miesiąca – lipca.
Tydzień 2 – 8 lipca
Zaczynamy standardowo od wtorkowego Reebok Run Crew na Agrykoli. Coach Paweł rozpisał dla wszystkich grup fajny trening: 10 serii po 200m (ca w 42-45 sekund) z przerwami w truchcie po 200m. W praktyce biegaliśmy te szybkie odcinki w 45 sekund, tętno oczywiście w kosmosie, zakres nie wiem który (strava pokazuje Z6, nie wiem co to znaczy).
Daliśmy radę, grupa była szybka, więc każdy dawał z siebie jak najwięcej, żeby przypadkiem nie odstawać od reszty. Oczywiście to wszystko okraszone porządną rozgrzewką, wiecie, skipy, burpees, przebieżki i te sprawy. A potem jeszcze bardziej porządne rozciąganie. Tu.
W czwartek wylałem na rozbieganie planując przebiec 15 kilometrów. Pogoda nie pomogła, o 19 był absolutny piekarnik, więc biegło się ciężko. Półtorej godziny po rozpoczęciu treningu dziękowałem opatrzności, że to już koniec. Ale rozbieganie zaliczone, średnie tempo ok. 5:30, strava mówi, że to Tempo Run. Haha. Tutaj!
Sobota normalnie kojarzyłaby się z parkrunem, ale rano nie dało się wstać. Do parkrunu nawiązałem wybierając lokalizację treningu – Park Skaryszewski. Pora była już nieco inna, bo zamiast ranka – szósta po południu. I wcale nie było chłodniej 😐 Anyway, dobiegłem do skaryszaka (2km), w nim stwierdziłem, że będę robił szybkie pętle (jedno okrążenie to prawie 2km, więc załóżmy, że to szybkie dwójki). Zrobiłem jedną (w 8:10), odsapnąłem i zrobiłem drugą (w 8:30). Paliwo się skończyło. Z podkulonym ogonem wróciłem do domu (2km). Wyszło, że dwa i dwa jest dziewięć. Tak, chciałem zrobić ten trening-łamacz serc – 3 x 2 km, ale czegoś zabrakło. I tak, było mocno, więc się nie wkurzałem. Klik!
Na niedzielę mieliśmy zaplanowane wizyty w gościach, więc jak zwykle wymyśliłem sobie transfer biegiem do Raszyna. Szkoda, że w porze obiadowej. Szkoda, że w takim upale. Pro-tip: nie róbcie tak! Nie ma co tu dywagować, po 18km męki uznałem, że dość i zadzwoniłem po pomoc i podwózkę. Powiedzmy, że wybieganie zaliczone, ale niesmak pozostał. Zapis tego czegoś.
W sumie cztery treningi, 48 kilometrów!
Tydzień 9 – 15 lipca
Dawno na riboku nie dostałem tak w kość :). Biegaliśmy 6 serii: 300m (około 1 minuty), minuta truchtu (150m) i 150m w trup (pary starczało na 28-30 sekund). Co za killer. Wspaniały trening. Dobrze, że w grupie są lepsi ode mnie (i to znacznie), mam do kogo równać i kogo gonić. Dzięki! Killer RRC
To był wtorek, a w czwartek miał miejsce comiesięczny Reebok Summer Run. Zaczęliśmy nad Wisłą w Babim Lecie, polecieliśmy trochę naokoło do skaryszaka, a tam wycisk. Parno, gorąco, a Paweł i reszta ekipy każe robić przebieżki, zakroki, wypady i inne. Super! Styraliśmy się srogo, powrót biegiem też nie mógł być wolny, więc to wszystko było dość męczące. Na szczęście w Babim Lecie było kulturalne afterparty, piwko, jogurcik z musli i leżaki. Tylko zgubiłem chyba pastylkę Polara H10. Szkoda 🙁
Była to też okazja do przetestowania butów Reeboka Floatride Ultraknit. Fajne. Ciekawy jest pomysł ze skarpetką zamiast cholewki, całkiem miękko się biega, zaskakująco dużo te buty oddają przy odbiciu, ale wiem na pewno, że długo bym się musiał przestawiać po latach w Mizuno i Nike. Ale da się. Trening tutaj!
W sobotę nie miałem głowy kombinować nad trasą treningu. Wylazłem z domu, doczłapałem do Balatonu i kręciłem kółka dookoła jeziorka. Pierwsze skojarzenie: chomik w kołowrotku. Wyszło 10km w narastającym tempie: od 5:10 do 4:50. Strava podsumowała, że tempo run, czyli ok. I do domu. Szybka dyszka!
Po sobotnim treningu, była chyba jakaś sobotnia impreza, bo na niedzielne wybieganie wyszedłem dopiero po 14. Zaliczyłem powooooolne 15km wzdłuż Wisły. Odhaczone, można zapomnieć. Tyle. Dramat
Znowu cztery treningi, tym razem 38 kilometrów.
Tydzień 16-22 lipca
We wtorek jak zwykle poleciałem na Agrykolę. I zonk. Ula mówi, że na stadionie wymieniają tartan, więc musimy biegać wzdłuż kanałku. No dobra, to biegamy. Było 8 serii po 400 metrów (w czasie od 1:35 do 1:20) z przerwami po 200m. Znowu mocna rzecz. Świetne są te treningi. A potem na mecz! RRC
W czwartek chciałem zrobić jakieś niezbyt mocne rozbieganie. Poleciałem mostem Siekierkowskim na lewą stronę Wisły, pokręciłem się po Sielcach i wróciłem Łazienkowskim. Wracając dorzuciłem pięć stumetrowych przebieżek (po niecałe 20 sekund), tak dla pewności. I fajne wpadło fajne 12km. Dwunastka
W sobotę chyba przeczuwałem, że w niedzielę biegania nie będzie 🙂 Wyszedłem z domu z przeświadczeniem, że ma być dłużej i było. Wjechało 20km, miks sobotniego Mokotowa i Bulwarów Wiślanych. W sumie fajnie, z lekką załamką przy La Playa’i, ale to standard. I tak super, że w sobotę wyszedłem biegać. O 7 rano! RANO! Ranny biegacz tu
Odrobinę ponad 38 km w trzy treningi, spoko.
Tydzień 23 – 30 lipca
Ostatni tydzień lipca nadszedł, a wraz z nim wizja krótkiego urlopu. Jeszcze tylko kilka dni w pracy i dzida! Więc sumiennie ciśniemy dalej. Wtorek: w planie Reebok Run Crew (z dobiegiem, a nie na rowerze), a potem mecz. Dobiegłem, a na treningu pięć serii: 400m w lekko ponad 1:30, 100m truchtu i 100 sprintu. Sprinty w trupa w tym upale, czyli poniżej 19 sekund. Śmiejcie się, dla mnie to poważna prędkość. I ciepło. Pierwszy raz od daaaawna, w trakcie ostatnich powtórzeń miałem śmieszny ciemny tunel przed oczami 😉 RRC!
W czwartek skopiowałem rozbieganie z poprzedniego czwartku, dodając tylko przebieżki pod górę. Tzn. miałem ambitny pomysł, żeby pobiec na Agrykolę i pobiegać tam pod górę (można nawet odcinki po 500m), ale rozsądniejszym wydawał się powrót w okolice domu i tam przebieżki. Początek kładki pod mostem Łazienkowskim idealnie się do tego nadaje! 150m lekkiego podbiegu, świetnie. Na 12km rozbiegania pięć powtórzeń po 150m było w zupełności wystarczające. Każda przebieżka była w mniej więcej 35 sekund z dodatkowymi efektami dźwiękowymi a’la parowóz. Tylko te miny powoli turlających się pod górę rowerzystów w momencie ich wyprzedzania – bezcenne. Podbiegi do podglądu
W sobotę nadjechał urlop! Ruciane Nida. Jezioro. Las. Idealne warunki do biegania. Więc nie biegałem 🙂 Pograłem w siatkę plażową, polatałem za Polą. Spokój, pan ma relaks. Na bieganie przyjdzie czas, ważne, że odpoczywa głowa.
W tydzień zaliczyłem tylko dwa treningi, w sumie niecałe 22km. Przez cały lipiec biegałem 14 razy, robiąc poważny jak na mnie dystans 160 km. Nieźle. Ale ciągle mogłoby być więcej…