Znowu napięty grafik, garnitur szykowany na sobotnie wesele, znowu przekładane wybieganie z niedzieli. Ale i tak nieźle się udało. Ten tydzień totalnie był oderwany od planu, w sumie zrobiłem trzy treningi, ale za to jakie! 🙂
Wtorek
BNP. Prawie dwie godziny, 18 km. Pierwsze 13 km swobodne, potem piątka w tempie maratonu. Jak ja lubię ten trening. Tylko wieczorem ludzie na Krakowskim Przedmieściu i nad Wisłą dziwnie się patrzyli.
Czwartek
Wg planu podbiegi. I wizyta Donalda Trumpa w Warszawie. chciałem podbiegać na Agrykoli, ale bałem się nadmiaru policji. Sąsiadka życzliwie podpowiedziała, żeby cisnąć na Kopiec Powstania Warszawskiego i chyba już nigdy jej nie posłucham 😉
Styrałem się niemiłosiernie, a jeszcze ten kopiec ponad 5 km od domu, więc powrót się dłużył. Ale i tak pięknie. 5 powtórzeń po 300 metrów, z odpoczynkiem w dół. Fajne to.
Piątek
Wiedząc, że weekend wypada przez wyjazdowe wesele, trzeba było coś zrobić z długim wybieganiem.
W piątek dość karkołomnie zdecydowałem się wieczorem pobiec, w sumie weszło 25 km i mam kilka wniosków:
- nie biegać długiego dzień po masakrujących podbiegach 🙁
- nie biegać…
- nie biegać… 😉
- do 15 km kontrola tempa i tętna luz, potem już wolna amerykanka. Człapanie, nagłe przyspieszenia, bez sensu. Trzeba będzie popracować nad stabilizacją i siłą, żeby móc utrzymać sylwetkę i jakąś tam lekkość biegu dłużej niż półtorej godziny
- geez, ale długo biegłem (dwie i pół godziny!)
- bieganie nad Wisłą w piątkowy wieczór oznacza slalom między imprezującymi ludźmi
- zapach smażonych krewetek dochodzący z nadwiślańskich barów na Bulwarach demotywuje
- bieganie w dniu meczu Legii obok stadionu tuż przed meczem, kiedy ludzie tam właśnie włażą, jest dziwne
- bieganie zamiast oglądania meczu jest dziwne
Podsumowanie
Rekordowy tydzień jeśli idzie o objętość treningu. Niestety nie rekordowy jeśli chodzi o utrzymywanie się w planie 😉
A Trumpa pewnie na Agrykoli nie było 😉