Dziwna rzecz. Myślałem, żeby pisać o bieganiu od ładnych kilku miesięcy. Brakowało tylko jakiegoś tematu przewodniego. Do niedawna 🙂
Ale skoro rok zacząłem z konkretnym planem pod półmaraton, podbiegami na urlopie w Karpaczu i w ogóle niespotykaną u mnie systematycznością, trzeba było to wszystko pociągnąć dalej.
I pykło! Półmaraton w marcu z czasem poprawionym o 10 minut w stosunku do debiutu, a w ramach zbierania owoców treningu pod półmaraton – poprawiona dyszka ze złamanym czasem 50 minut. Nawet lepiej, bo 48 🙂
Wychodzi na to, ze jak ktoś będzie patrzył na to co pisze, mi będzie łatwiej podtrzymać motywacje i reżim. A reżim, bo po lepszych wynikach musi przyjść pomysł na ciąg dalszy…