Tydzień 12 – 18 czerwca…

…czyli jak wrócić do treningu po chorobie i antybiotyku.

Wbrew pozorom, nie jest to ekstremalnie trudne. W moim przypadku 10-dniowa kuracja antybiotykowa w większości przebiegła na „urlopie”. Rekonwalescencja naprawdę sprawniej przebiega w niecodziennych warunkach: raz – poza zasmogowaną Warszawą, dwa – poza codziennym stresem związanym z pracą, trzy – nad morzem 🙂

Niestety antybiotyk spowodował, że treningi nad morzem musiałem odłożyć do następnego razu, ale za to plażowanie, łażenie i turlanie się na rowerze to dobre zamienniki biegania – zwłaszcza wtedy, kiedy organizm dostał w kość i chorobą i lekarstwami.

Z tego powodu tydzień treningowy jest króciutki:

Czwartek

Nieśmiało wyszedłem na bieganie, mając z tyłu głowy, że plan mówi „rozbieganie i podbiegi”. W takim razie ok, rozbieganie. Początek trasy przeszedł tak jakbym nie miał żadnej przerwy w treningu. Po trzech rozgrzewkowych kilometrach stwierdziłem, że nuda i może ruszę trochę szybciej. I tak wyszło z tego bardzo fajne coś:

3 km rozbiegania po 6:15, a potem 4x 1 km w TM (i szybciej) z przerwą 1 km w truchcie. Ostatnie szybkie powtórzenie poszło w tempie 5:03, czyli fajnie.

Choroby ani śladu!

Piątek

Rest.

Sobota

Plany zawiodły nas w odwiedziny do rodzinki. Nie było jak pobiegać w terenie, ale znalazła się godzina i bieżnia stacjonarna. Wyszło z tego mocne 8 km pod górę. Wycisk.

Choroby dalej ani śladu!

Niedziela

Co prawda plan na maraton mówi, że to czwarty tydzień i wybieganie powinno już mieć 21 km, ale po chorobie trochę bałem się takiego długiego biegania, zwłaszcza wziąwszy pod uwagę pogodę. Ważne, że udało się ruszyć i przespacerować prawie 15 km.

Upał. Tyle można napisać.

Najlepiej opisuje to średnie tętno. Tempo ciągle spacerowe, a pierwsza piątka z tętnem 146, druga z 159, trzecia już prawie 170. Dawno nie cieszyłem się tak bardzo wbiegając na osiedle. W zasadzie wtaczając się 🙂

Podsumowanie

Pół tygodnia. Wejście w trening, znowu oderwane od pierwotnego planu, ale wyniki wskazywały, że choroba mnie jakoś nie zmasakrowała. To dobry prognostyk przed nadchodzącymi tygodniami…

Co do powrotu do treningu – da się to zrobić. Trzeba tylko pamiętać, żeby nie szarżować, nie wychodzić na bieganie w totalnym upale, kontrolować samopoczucie i tempo biegu. Pulsometr baaaardzo się przydaje. Da się.

(tak, tak, a ja poszedłem zrobiłem interwały, wybieganie w upale i katorgę na bieżni. Mogłoby się wydawać, że więcej szczęścia niż rozumu, ale serio, tętno i samopoczucie w normie – to dla mnie najważniejsze wskaźniki formy)