Tydzień 3 – 9 lipca

Znowu napięty grafik, garnitur szykowany na sobotnie wesele, znowu przekładane wybieganie z niedzieli. Ale i tak nieźle się udało. Ten tydzień totalnie był oderwany od planu, w sumie zrobiłem trzy treningi, ale za to jakie! 🙂

Wtorek

BNP. Prawie dwie godziny, 18 km. Pierwsze 13 km swobodne, potem piątka w tempie maratonu. Jak ja lubię ten trening. Tylko wieczorem ludzie na Krakowskim Przedmieściu i nad Wisłą dziwnie się patrzyli.

 

Czwartek

Wg planu podbiegi. I wizyta Donalda Trumpa w Warszawie. chciałem podbiegać na Agrykoli, ale bałem się nadmiaru policji. Sąsiadka życzliwie podpowiedziała, żeby cisnąć na Kopiec Powstania Warszawskiego i chyba już nigdy jej nie posłucham 😉

Styrałem się niemiłosiernie, a jeszcze ten kopiec ponad 5 km od domu, więc powrót się dłużył. Ale i tak pięknie. 5 powtórzeń po 300 metrów, z odpoczynkiem w dół. Fajne to.

 

Piątek

Wiedząc, że weekend wypada przez wyjazdowe wesele, trzeba było coś zrobić z długim wybieganiem.

W piątek dość karkołomnie zdecydowałem się wieczorem pobiec, w sumie weszło 25 km i mam kilka wniosków:

  • nie biegać długiego dzień po masakrujących podbiegach 🙁
  • nie biegać…
  • nie biegać… 😉
  • do 15 km kontrola tempa i tętna luz, potem już wolna amerykanka. Człapanie, nagłe przyspieszenia, bez sensu. Trzeba będzie popracować nad stabilizacją i siłą, żeby móc utrzymać sylwetkę i jakąś tam lekkość biegu dłużej niż półtorej godziny
  • geez, ale długo biegłem (dwie i pół godziny!)
  • bieganie nad Wisłą w piątkowy wieczór oznacza slalom między imprezującymi ludźmi
  • zapach smażonych krewetek dochodzący z nadwiślańskich barów na Bulwarach demotywuje
  • bieganie w dniu meczu Legii obok stadionu tuż przed meczem, kiedy ludzie tam właśnie włażą, jest dziwne
  • bieganie zamiast oglądania meczu jest dziwne

 

Podsumowanie

Rekordowy tydzień jeśli idzie o objętość treningu. Niestety nie rekordowy jeśli chodzi o utrzymywanie się w planie 😉

A Trumpa pewnie na Agrykoli nie było 😉